Cześć po długiej przeprawe lotniczej, która zaczęła się od 16 września z postojem dziennym w Dubaju po przez jeden dzień w Kochin w hostelu przy lotnisku. Gdzie moją decyzja było ominac te zalane powodzia terytorium i nie zjezdzalam do miasta tylko wpakowalam się z córką w samolot do bezpiecznego miejsca i intuicja mnie zaprowadzilo do Trivandrum, stolicy Kerali. Hotel zabukowałam na booking.com. Nauczylam się, że nie ma sensu tu samemu na własna reke dojeżdżać do miejsca zamieszkania tylko poprosić o odebranie z lotniska gospodarza. Robią to z miłą chęcią. Po przyjeździe do naszego hostelu "Nutshell Homestays ", który prowadzi Bijej wraz ze swoją żoną Alina przywitano nas bardzo serdecznie i ciepło ,niczym w rodzinie. Przedstawiono mi odrazu doktora ajurvedyjskiego Amala oraz jego asystentke Indu na koniec poznałam nie mówiąca po angielsku Chajni, która bardzo smacznie gotuje i starała się nam dogodzić mimo wiecznie brakujących jakichś składników w kuchni. Na nasze pierwsze sniadanie dostalysmy indyjskie paczki z cukrem i kokosem, piszę tak jak to smakowało, a nie te nazwy tutejsze bo nie dała bym rady ich spamietac. Zoja podczas obiadu zaczęła nowa praktyke jedzenia rękami aby się nie wyróżniać, ale nawet w tej kwestii była bardzo widoczna. Poniżej przedstawia to urocze zajście filmik. Dni w tym miejscu uplywaly nam spokojnie i rodzinnie, nie spodziewałam się tak miłej niespodzianki. Udało mi się wynegocjować bardzo korzystna ofertę zabiegów ajurwedyjskich w których dostałam cały zestaw ziół plus leki na odporność dla Zoi i specjalny olej dla niej na włoski. Do tego jedzenie pierwszej jakości za jedyne 300 rupi dziennie na naszą dwójkę . Aby przybliżyć te cenę to 15 zł. Całościowo wyszło 27.000 rupi, czyli ok. 1500 zł. To co było szczególne w tym czasie to fakt, że byłam jedynym pacjentem w tym czasie co powodowało dużo przywilejów i większą uwagę doktora, który obok prowadzenia leczenia przekazywał mi wiedzę swoją w okienkach pomiędzy braniem co 2-3 godziny ziolek i dwóch terapi dziennie. Czułam się cały czas w procesie, a to sniadanie, po jedzeniu leki potem zabieg, po nim odrazu jedzenie, aby leki dobrze się trawily. Później lekcje wiedzy, ziolka, zabieg, ziolka, kolacja, ziolka. No i kompiele w zimnej wodzie pomiędzy tym wszystkim tak ok. 5 razy dziennie minimum. Czułam się zaopiekowana niczym małe dziecko, tak mi tego trzeba było. Nawet nie dano mi się po zabiegu wytrzeć ręcznikiem. Zoja niestety miała w tym czasie maraton bajek. Wyszliśmy parę razy na miasto wieczorem cała ekipa, gdzie Zoja rozkladala swoje "skrzydła" na placu zabaw i leciała wolno w swoim żywiole niczym ptak... Zoja nawiązała bardzo dobry kontakt z Amalem. Nie była chętna jak dotąd do nauki języka angielskiego, ani hinduskiej. Nikomu nie odpowiedziała ani razu nawet "hi". Nasze wyjście na miasto wyglądało tak, że była niczym gwiazda polarna na niebosklonie, najbardziej widoczna i oblapywana przez przechodniów. Podziwiana, zagadywana, ale jej reakcja była stala- naburmuszona mina mówiąca zostawcie mnie w spokoju ... W poniedziałek wybraliśmy się do przedszkola na krótką wizytę zapoznawcza, w którym umówiłam się prze platformę Workaway.com na wolontariat. Zoja akurat trafiła na moment gdzie jej brzuszek mocno domagał się jedzonka i nie była zbyt skora do zapoznawania dzieci, ani nawet do samotnej zabawy. Wolała, jeść... Dzieci były sympatyczne i opowiadały mi jedno przez drugie o swoich kolegach i kolezankach. Panie bardzo miłe, język angielski powiem jak na standard indyjski rewelacyjny, w pełni zrozumiały. Uśmiechnięte i serdeczne. Chyba cały czas odnoszę wrażenie, że są tu ludzie o dobrych sercach i otwarci. Jednocześnie ich edukacja w szczególności starszego pokolenia zostawia wiele do życzenia. Z językiem bywa tu różnie, gdyby nie wsparcie Amala to pewne rzeczy trudno było by mi samej załatwić. Nasza wizyta w Affra school trwała lekko ponad godzinkę i biegiem lecialysmy na obiad. Naszym ulubionym pojazdem, którym się poruszamy jest tu tuk tuk, w którym oprócz zabawy gdzie nas nieźle wytrzesie to jeszcze mamy ekstra eliksir z mikstury spalin różnego rodzaju do wdychania. Jest najbardziej popularny i dość tani. Zoja szukała z różowymi lampami w środku 😀 We wtorek umówiłam się na wizytę w " bibliotece liści palmowy" aby odczytać co jest zapisane na mojej ścieżce życiowej. Tak mi się przynajmniej wydawało, ale nawet z osobą która mówi tu świetnie po angielsku okazuje się, że różnie dochodzą do nas wymawiane komunikaty i zamiast w upragnione miejsce wyladowalismy z Amalem i Zoja porostu u znanego astrologa. Był to pan typu biznesmen z gołym, dużym brzuchem, kropka na czole i 5 telefonami, na które wciąż odpowiadał w trakcie naszej wizyty. Próbował przekonać mnie do zakupienia talizman magicznego aby oczarować ponoć źle promieniowanie Masa na moje relacje rodzinne. Przyznam, że był całkiem dobry w tym i niezła kasę sobie za to wołał . Ja jedynie zadowala, że nie trafiłam do " biblioteki liści palmowy" może jeszcze będzie mi to dane. Niestety wszystko ma swój początek i koniec tak i w tej przygodzie przyszło nam się pożegnać z naszymi nowymi przyjaciółmi i ruszyć w drogę dalej. Tu że strony mojego dziecka czekała mnie niespodzianka, bo planowo miałyśmy przenieść się o 3 km dalej do szkoły gdzie Zoja mogła by pobyć z dziećmi, ale ona stwierdziła ze nie chce iść do dzieci tylko woli iść na plażę i chce popływać. Przyznam się, że ciężko jest być nad morzem, kiedy jest ciepło tak i nie móc się wykąpać z powodu śmieci i smrodu... Dlatego pośpieszylam do planu "B" i znalazłam 12 km dalej miejscowość nadmorska ponoć z czystymi plażami pod nazwą Kovalam i zabukowałam nam hostel na kolejne 14 dni. W dzień naszego wyjazdu stałam w samym epicentrum kłótni moich wspoltowarzyszy ostatnich dni życia, którzy nie mogąc się dogadać wrzeszczy na siebie raz w hindi, raz po angielsku aby zachować twarz przy mnie, ach....te życiowe sytuację, porostu jak w domu. Nawiasem mówiąc coś mnie tak życie usadawia w takich niesnaskach pracowniczo -kolezenskich. |
AutorNapisz coś o sobie. Nie musi to być nic wymyślnego, tylko podstawowe informacje. Archiwa
Listopad 2018
Kategorie |